21 października 2017

heart of gold

Szarość świata za oknem dodaje nostalgii temu dniu. Jeszcze, jak sobie człowiek uświadomi, że tak naprawdę jest na samym końcu pobożnej listy życzeń, to już zupełnie nie chce się nic. Szukam w głowie pomysłu na ciasto. Od samego rana, przyznam szczerze. Nie oświeciło mnie do tej pory, może to znak, żebym nie piekła nic. Dzisiaj widocznie nie mój kulinarny dzień. Oprócz pomysłu na coś słodkiego, w głowie tysiące myśli. Gdyby zliczyć ilość reakcji fizykochemicznych, które mają miejsce gdzieś pomiędzy zwojami mózgowymi, pewnie zabrakłoby miejsca w pamięci, żeby to zsumować. Ciągle nie znajduje odpowiedzi na ważne pytania. Mam wiele pomysłów gdzie ich szukać, chyba boje się trochę udać w miejsca, gdzie mogą się znaleźć.
Czasami nie warto się starać. Mówią, że zawsze warto się starać. Ale nauczona doświadczeniem, mogę śmiało powiedzieć, że czasem jednak nie warto. Być na końcu łańcucha pobożnych życzeń.... Nikt przecież nie chce być ostatni. Żyć w świadomości, że jest się pierwszym, to coś. Zachłannie, ale czy nie jest tak, że każdy z nas jest po trosze zachłannym obywatelem świata. Chcemy żyć pełnią życia, korzystać z niego i brać tyle, ile się da. Dlaczego więc nie być na pierwszym miejscu pobożnych życzeń?
Im więcej dni upływa, tym częściej przecieram oczy ze zdumienia. Jasność umysłu, okrytego wielką obawą i niepewnością. Aż dziwne, że jeszcze chce się tak wiele.


Wpis bardzo osobisty.
eM.

Brak komentarzy: