W powietrzu unosi się powoli zapach zimy. Mrożące cząsteczki powietrza otulają po trosze zmarznięte nosy. Szalik poszedł w ruch. Znowu grzeje miejsce przy szyi. W końcu to jego ulubione. Pora przeziębień. Dopadło i mnie. Październikowe szklące spojrzenie, które sugeruje przechodniom na ulicy, żeby przypadkiem nie zbliżali się na krok. Czapka jeszcze leżakuje na dnie szuflady. Może to jednak dobry moment, żeby zajęła swoje przeznaczone miejsce, na głowie! Troszkę opuściłam się w swoich obowiązkach słodkiej kuchty. To wszystko za sprawą delikatnego bałaganu w czasie. Dni upływały zbyt szybko. Nie bardzo potrafiłam się odnaleźć. W tym całym zamieszaniu zapomniałam, że kuchnia to przecież najwłaściwsze miejsce, po którym lubię się poruszać. Zakupiłam składniki, więc w najbliższych dniach czekoladowe szaleństwo. Nic bardziej nie dodaje uśmiechu, jak dobre czekoladowe słodkości. Postaram się coś wyczarować. Co prawda nie mam czarodziejskiej różdżki, ale być może wystarczą do tego sprawne ręce i dobre chęci. Sama jestem ciekawa, czy po takiej przerwie cokolwiek dobrego zagości na stole.
Tymczasem grzejcie się dobrą malinową herbatą lub nalewką, jak kto woli :) Każdy przecież ma swój sprawdzony sposób na rozgrzanie!
Rumianych policzków!
eM.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz