Zamaszystym krokiem weszłam w świąteczny tydzień. Już od soboty pachnie w domu piernikowe ciasto. Aura wielkiego zamieszania roznosi się w każdym kącie. Jest to męczące i zarazem przyjemne. Śnieg leniwie spadając z nieba, droczy się chyba z nami, chcąc pokazać, że nie zawsze grudzień wygląda tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Ale to nic! Nie dajmy się zwariować. Lubię wyzwania, szczególnie te kulinarne, więc postanowiłam powalczyć o rację. I tak oto powstały pierniczki. Jak co roku, poświęcam im sporo cennego czasu. I choć za każdym razem kończę zmęczona tą zabawą, to muszę przyznać, że i z uśmiechem na ustach. Każdy ma coś w sobie z dziecka, a świąteczne wypieki, szczególnie te ciastkowe, są idealnym pretekstem, żeby móc zamienić się w brzdąca.
Poniżej może ułamek procenta, ilości wyprodukowanych przeze mnie pierniczków.
Choinek w tym lesie wiele...
Merry Xmas everyone! 🎄🌟
eM.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz