Krem cytrynowy przygotowany kilka dni temu, wreszcie nabrał mocy prawnej. Mogłam w ten deszczowy - bardzo nie w moich klimatach - dzień, zrobić pyszną tarte cytrynową. Wtorek bez wyrazu, przeżyty zbyt szybko i zbyt rutynowo. W popołudnie wkroczyło delikatne przejaśnienie. Może to sprawa cytryny. Może gorzki smak czekolady, który dodał wyrazistości drugiemu dniu tygodnia.
Co by nie pisać, uśmiech dzisiaj to towar deficytowy.
Nie ma małych radości.
Dużych ani tyle.
Jest tarta.
eM.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz