25 kwietnia 2017

Jan

Z takim wielkim utęsknieniem wyczekuje maja, że nawet pozwoliłam sobie na delikatny przeskok dni. Z pełną świadomością, albo właśnie nieświadomością umysłu, wybrałam się dzisiaj do pracy z przeświadczeniem, że mamy sam środek tygodnia. Wielkie zaskoczenie moje, kiedy okazało się, że dopiero wtorek. Trochę się ucieszyłam, bo wyszło na to, że to ja pędzę szybciej niż czas, z drugiej jednak strony, jak w perspektywie przygoda, to człowiek czeka i czeka i doczekać się nie może. Wszystko zaczyna mi się podobać, kiedy słońce pokazuje swoją wielkość nad nami. Lubię ten moment, początek dobrej pogody, pierwsze słoneczne dni, kiedy głowa obracając się jeszcze wokół tematów zimowych, zapomina, że należy zabierać okulary przeciwsłoneczne na spacery. To przymusowe mrużenie oczu, jakby chciały zrobić na złość słońcu, nie pozwalając zajrzeć mu w głąb nas. Rozświetlić odrobinę spojrzenie. Wiosna niesie dużo słodkich skojarzeń. Cały czas po głowie krążą myśli letnich, owocowych wypieków. Czekam na pierwsze maliny, truskawki i poziomki. Zanim jednak się pokażą, a początek wiosny zapowiada, że może to być z lekkim opóźnieniem, urodziła mi się w głowie myśl na ptasie mleczko. Delikatna piankowa konsystencja, która swą lekkością zaprasza do skosztowania niejednego kawałeczka, niech będzie zapowiedzią dobrze nastrajającego sezonu wiosennego. W końcu maj kusi bzem.
Biszkopt pod ptasie mleczko już gotowy. Środa będzie kusić kolorem.

eM.


Brak komentarzy: