29 listopada 2017

układ sił


Ostatni miesiąc roku puka nieznośnie do drzwi.  Wypatruje ukradkiem przez wizjer, nie chcąc zdradzić, że stoję tuż za nimi, ciekawa tego co przyniesie. Sporo energii, siły do działania. Usłyszane w radio last christmas wywołało kolejną dawkę śmiechu. Mikołaj już co prawda pisał, żebym była gotowa bo nadciąga, ale żeby last christmas jeszcze przed nim ? Miliony migających światełek, sztucznie rozpylone zapachy, które mają za zadanie przywoływać wspomnienia minionych świąt. To wszystko serwują nam na każdym kroku, jeszcze dobrze nie przekroczywszy granicy ostatniej karty kalendarza. Śmiać się czy płakać? Sami nakręcamy zegary zdarzeń. Zamiast delektować się każdym dniem, przyspieszamy kroku, jakby bojąc się, że coś nas minie, że nie zdążymy zobaczyć kolejnego. Zachłanni i chciwi. Chcemy mieć, być, posiadać.



Tymczasem tu i teraz.... 



eM.




27 listopada 2017

galop

Szare listopady wbijają w ziemie swoim ciężarem. Powietrze nasycone milionem cząstek, których zapach i smak przyprawiają o mdłości. Chce się lata. Najszybciej, jak to możliwe. Teleportacja byłaby zbawieniem duszy i ciała. Tymczasem cuda zdarzają się tak rzadko, że jedyne co nam pozostało to pogodzić się z losem i wbić sobie do głowy, że przecież jest pięknie. Szarość tak dumnie brzmi... tylko w momentach, kiedy uświadamiamy sobie, że życie przecież krótkie i należy troszczyć się o najdrobniejsze sekundy chwil. 

Jakiś spokój wewnątrz. Porządek świata dotychczas zburzonego. Doskonała forma. Krok za krokiem i robi się jaśniej i jaśniej. Jakie to szczęście, że witamina D wzmocniła odporność. Czy to możliwe, że podziałała na wszystkie strefy zagrożenia organizmu ?

lekkość.

eM.

20 listopada 2017

wszystko jest na sprzedaż

Szarlotka w nietypowym wydaniu. Taka mnie dziś naszła ochota, żeby zrobić coś pysznego. Krótkie rozeznanie lodówkowych zapasów i jest. Zajęło dosłownie kilkanaście minut, no może troszkę więcej biorąc pod uwagę czas pieczenia, ale warto było. Bałagan w kuchni nieziemski, trochę zamieszania i można delektować się smakiem prażonych jabłek z dodatkiem nuty pomarańczy. Żeby nie było tak całkiem nudno, posypka z prażonego crunchy. Naprawdę smakuje ciekawie. A że listopad nie zaprasza specjalnie do bliższych kontaktów z naturą, czy nie przyjemniej jest usiąść z dużym kubkiem pysznej herbaty, w połączeniu z taką szarlotką i ciekawą lekturą, dobry nastrój gwarantowany.



Dni uciekają coraz szybciej. Nawet nie wiem kiedy, a już połowa listopada. Tak się zagapiłam strasznie, że oczywiście nadal nie zrobiłam ciasta na piernik świąteczny. Chyba w tym roku będzie nieco oszukany, ale jak znam życie i tak smak będzie równie niepowtarzalny, co ten wyleżany zgodnie z harmonogramem. Mikołaj już dzwonił i pytał, czy ciasteczka będą jak zwykle czekały w znanym mu miejscu, cóż miałam powiedzieć... czego się nie robi, dla odwiedzin starego dziada, który jaki by nie był, przyniesie zawsze coś fajnego.

Ostatnimi czasy rzadziej tu zaglądam, no może zaglądam dość często, ale nie zostawiam po sobie żadnego śladu. Obiecuję, że się poprawię. Postanowienie przed noworoczne ;) Postaram się też pichcić nieco więcej. Chociaż smak się nieco wyostrzył, słodkości nigdy za wiele. Poza tym listopad nie nastraja do pisania, więc odpuszczam elaboraty. 

Zaskoczcie Mikołaja i Wy! 

eM. 

05 listopada 2017

i want to know what love is


"(...)Szary i ponury świat za oknem. Listopad jako jeden z dotkliwszych wrzodów na dwunastnicy roku, jak mawiał słynny klasyk. Daje się to odczuć. Coraz mniej kolorów na drzewach, coraz więcej mgły, która swą mrocznością dodaje powagi końcówce roku. Odliczanie, powolne przesuwanie się po datach w kalendarzu. Mimo to czas pędzi nieubłaganie. Znowu rozliczanie się ze swoich myśli i czynów. Znowu ta sama kalkulacja i bilansowanie zysków i strat. Kilka ciosów zadanych ostrym słowem i jakoś inaczej się żyje. Mówią, że słowa ranią najbardziej, prawda. Mówią, ze czasem lepiej się dwa razy zastanowić zanim wypowie się te, których już cofnąć się nie da. Waga ich mocy jest niesamowita. Szczególnie jeśli trafiają bardzo głęboko w pamięć i serce. Człowiek utwierdzony  w przekonaniu , że świat jest czarno – biały uczy się każdego dnia, że jest pełen kolorów, może nie takich jak byśmy chcieli. Czasem ta paleta jest ciężka do akceptacji dla naszego oka. Bywa, że swym kolorytem gubimy ostrość widzenia. Jedno jest pewne. Każdy dzień uczy znosić i akceptować pewne racje i byty. Szczerość jest ważna. W stosunku do ludzi nam bliskich jakże cenna. Jednak czasami  właśnie w obliczu starcia z tymi bliskimi, lepiej skłamać niż wyjawić prawdę, która w swym brzmieniu może zaboleć okropnie. 

Nowy dzień przywitał cudownym wschodem słońca. Pomarańczowo – różowe smugi na jeszcze nie do końca rozjaśnionym błękicie, malowały niczym najlepszy artysta pejzaż, na który chciało się patrzeć bez końca. Podniosła żaluzje, by w ciemnej i nieco zimnej jeszcze po nocy kuchni, napawać się tym widokiem. Pomyślała, że w swoim domu chce mieć kuchnie od strony wschodniej, by każdego poranka móc cieszyć oko cudem natury, jakim z pewnością był wschód słońca. Popijała powolnie gorącą kawę, która swoim aromatem dodawała jeszcze większej uciechy. Zatrzymane kadry, moment wygodny i ciepły w odczuciu. Ciepło wewnętrzne, które rozpływało się wraz z powolnie płynącą krwią w żyłach. Nostalgia. Ale i radość. Zadowolenie, że ma szansę przeżyć takie poranki, jak ten. Niebywałe, jak szybko czas uzdrawia chore dusze. Jak tykające sekundy, w których pośpiesznie żyjemy, odnajdują nasze ścieżki i wskazują drogi.

Słońce świeciło prosto w twarz. Kroczyła powolnie otulona zielonym, grubym szalem. Mrużąc oczy starała się spojrzeć centralnie w jeden oślepiający ją punkt. Ten dzień zwiastuje początek zimy- pomyślała. Mimo, że termometry wskazują nieco więcej niż minus pięć i słońce swoimi promieniami zaprasza do obcowania z nim, to policzki smagane wiatrem pokazywały wyraźnie, że oto nadchodzi zima (...)" 



Listopadów ciąg dalszy.

eM.

01 listopada 2017

Dobry moment


„(….)

Dźwięk uderzenia opuszków palców w klawisze starego fortepianu. Powtarzający się rytm melodii, chropowaty głos. Kilka pierwszych akordów i rodzące się w głowie pytanie. Ułamek sekundy, natychmiast znaleziona odpowiedz lokuje się gdzieś w zakamarkach umysłu. Zrozumiała.  Wreszcie zrozumiała, że jest szarym tłem, zlewającym się z szarością za oknem.  Niezauważalna. Niewidzialna. Wydawać by się mogło, że dotychczas zaznaczana dobitnie obecność nasunie jasną myśl, ustawi w odpowiedniej kolejności wszelkie ważne i mniej ważne rzeczy w czyimś życiu. Ale była niewidzialna. Zabolało. Ukuło mocno w samo centrum najważniejszego mięśnia ludzkiego ciała. Jedno zdanie, okrutne w swym brzmieniu, spowodowało chwilowe zatrzymanie akcji serca. Pewnie była to mikrosekunda lub nawet mniej. Sekunda podzielona na mikro części, z których jedna dała wyraźny znak niedotlenienia mózgu. Efektem była luka, w luce znaleziona odpowiedz na trudne i zagadkowe pytanie, które od długiego czasu siedziało, nie dając spokoju.  Najpierw żal.  Nogi niczym z waty, ugięły się pod jej ciężarem. Ale nim zdążyła się zorientować co się stało, w tym prawie niezauważalnym momencie, jakaś siła postawiła ją do pionu. Jest silna. Piekielnie silna. Pewna siebie, zna bardzo dobrze swoją wartość. Nie daje tak łatwo rzucać się na kolana. Zawsze gotowa do walki. Kiedy dostaje policzek, nie nadstawia drugiego.  W tej niepoliczalnie krótkiej chwili ustawiła swój system wartości w należytym porządku.

Całodzienne opady rzęsistego deszczu, niczym zimny prysznic oczyściły atmosferę.  W głowie niesamowity porządek, spokój, którego tak dawno nie było. Spogląda w lustro i widzi znowu tą samą, zadowoloną z życia osobę. Tak ma być.  Tak właśnie ma wyglądać to odbicie po drugiej stronie szyby. (…)”





dzień dobry w listopadach.
eM.