Naszym życiem rządzi przypadek. Doświadczam tego nieustannie. Nieprawdopodobnym jest, jak bardzo nieoczekiwanie i oczekiwanie zarazem dzieją się poszczególne rzeczy. Odporność znowu spadła, chyba za dużo słońca w czasie wakacji. Mój organizm nie toleruje nagłych skoków temperatur, dlatego pokazuje potem, gdzie jest moje miejsce na tej ziemi... Poczułam dzisiaj zapach jesieni. Tą pierwszą, jakże charakterystyczną woń powietrza, która przynosi uśmiech i zadowolenie. Schyłek lata jest dość ciekawym zjawiskiem, szczególnie, jeśli mamy przysłowiową chwilę, żeby się troszkę zastanowić nad upływającym czasem. Wdycham każdy promień słońca, bo to dobrze na mnie działa. Za sprawą ostatnich deszczowo zimnych dni, musiałam dzisiaj przeprosić się z łóżkiem. Pozycja horyzontalna, nie ruszaj się lepiej.. cóż zdążyłam się przyzwyczaić, że jestem zależna od nastrojów mojej głowy. Pogodzona z tą sytuacją, bardzo grzecznie i z należytą dbałością o jak najszybsze postawienie się na nogi, przyswoiłam kilka specyfików. Lato... co prawda mówi nam powoli do widzenia, do jutra, lecz tak bardzo nie chcemy się z nim rozstać. W moim ogrodzie jest w ostatnim czasie, bardzo dużo malin. Ich soczysta, czerwona barwa, nasunęła pomysł na malinową chmurkę. Niech to będzie moje osobiste pożegnanie lata.
Refleksyjnie ot co...
eM.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz