Okazuje się, że jeszcze wiele może człowieka w życiu zaskoczyć. Upodobanie do słonecznej aury i idących wraz z nią letnich, czasem oscylujących w bardzo wysokich zakresach temperatur, może okazać się być wyrazem skończonym. Odkąd pamiętam, z moich ust nie padły słowa negatywne pod względem upałów, aż do tegorocznych wakacji. Kiedyś musiał nadejść właśnie ten moment. Padło na miejsce urokliwe, cudowne dla oczu. Kraj wielu kontrastów, w którym błękit nieba zlewa się z turkusem morza, w którym złoto słońca synchronizuje ze złotem piasku, ale jednocześnie kraj, w którym panuje wielki chaos, zamieszanie i zasady opierające się na braku zasad. Kiedy człowiek, porusza się wśród starych kamienistych uliczek, podziwiając zarazem piękno i prostotę otoczenia, tylko temperatury dochodzące do bez mała czterdziestu stopni, są w stanie skierować myśl, ku stwierdzeniu - jest zbyt gorąco! Kilka solidnych dni, skóra w kolorze, który sugeruje tubylcom powitanie w stylu buongiorno! I człowiek od razu odkrywa na nowo siebie samego. Nie umiem odpoczywać biernie. Droga to słowo, które definiuje mnie w każdym calu. Może to czas, może po prostu wygrzebywanie ze środka swoich zakamarków tego, co w pełni daje poczucie zadowolenia i wywołuje uśmiech na twarzy.
Szukałam inspiracji kulinarnych. Nie znalazłam ich. Przynajmniej nie słodkie. Może to pogoda... może po prostu brakowało "plecaka", do którego można by je spakować, by potem było z czego czerpać.
W górach jest wszystko co kocham. Morze lubię bardzo, na zdjęciach szczególnie. Zrobiłam kilka ujęć, które będą mi przypominać, że był to piękny czas. Przypomną beztroskę i słońce obecne w każdym milimetrze skóry. Wiem też, że najlepszym towarzyszem podróży są dobre, wygodne, górskie buty
Rysy czekają. Ja jeszcze bardziej.
Zatrzymałam na chwilę czas dla tego Pana. On nawet o tym nie wie.
eM.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz