31 lipca 2017

miasto sZczęścia

Nie było mnie tu dawno. Dobry wieczór w ten, jakże upalny, na wskroś wakacyjny dzień. Lipiec był szalony. Przejechałam go na szóstym biegu i nawet nie wiem, kiedy dobiegł końca. Bardzo to miły i wesoły czas. Czas, w którym tylko diabelski młyn i rollercoaster były w stanie przeciwstawić się stwierdzeniu kilkulatka "się nudzę". Trzydzieści jeden dni w słonecznej aurze. Ogrom uśmiechu, śmiechu i pozytywnej energii. Od kilku dobrych lat, w całym roku, jeden miesiąc wakacji, jest tym na który czekamy z utęsknieniem każdy kolejny rok. Ten właśnie dobiegł końca... Więc zaczynamy odliczanie do kolejnego. Wspominałam już wiele razy, że góry, szczególnie te wysokie są stawianiem sobie poprzeczki pokonywanych słabości coraz wyżej. Troszkę próbowaniem siebie, otwieraniem się na to, że tylko głowa jest ograniczeniem i aż głowa jest ograniczeniem dla nas. Lipiec nasunął jeszcze refleksje, że czasem też małe dziecko, które nie ma w sobie hamulca pt. "rozwaga" może pomóc zrobić jeden krok więcej, niż byśmy się spodziewali. Ciekawe to. Dzięki temu możemy się dowiedzieć nieco więcej o sobie samych. Nie było słodkości, a jeśli już to w znanym wszystkim wydaniu. Było po włosku. Było milion pytań, na które szukałam odpowiedzi czasem dość długo i sporo ciekawych spostrzeżeń.
Słoń na patelni jest dowodem na to, że w kuchni zdarzają się cuda, szczególnie w niedzielne poranki. Podobno był smaczny, nie próbowałam, ale mina zjadacza pozwoliła stwierdzić, że na pewno taki był.
W sierpniu poczęstuje Was czymś słodkim. Może wakacje będą inspiracją do odkrywania nowych smaków.. Kto wie. Tymczasem łapcie słońce. Nie chce słyszeć, że jest za gorąco. Jest właśnie tak, jak powinno być 😊


eM.

05 lipca 2017

your soul

22:59 ciało krzyczy połóż się wreszcie spać. Każdy jego centymetr, nieustannie przypomina, że dzień był zbyt długi i zbyt męczący jednocześnie. Postanawiam ulec jego wołaniu. Lipcowe noce są wyjątkowe. Okno. Przy oknie łóżko. Rolety na szybach podniesione całkowicie, pozwalając księżycowi rozświetlać przestrzenie pokoju. Tak się składa, że o tej porze roku mam go na wyłączność. Pozwalam mu jego blaskiem, czarować w moich czterech kątach miliony frapujących mnie cieni. Przez uchylone delikatnie okno, wraz z światłem księżyca wpadają  także hałasy. Szum wiatru, szczekanie psów sąsiadów i jakiś nieokreślony dźwięk wielkich maszyn. Przez chwilę czuję się, jak w wielkiej fabryce. Jakbym znajdowała się pośród tysięcy wirujących wokół mnie elementów, nieznanych mi urządzeń. I wpada księżyc. Jego blask krzyczy mi prosto w twarz. Nie wiem, czy śpię, czy może jeszcze staram się choć na chwilę zapamiętać ten stan. Lipcowe noce. Cienie i ja. Krótka migawka, przed oczami zdjęcie by Katrin Korfmann, wypatrzone całkiem niedawno, gdzieś w zakamarkach internetu.

Jest to jedno z głośniejszych zdjęć, jakie widziałam.

eM.

02 lipca 2017

i want to break free

Lipcowy wiatr przywiał deszcz. Zdecydowanie zbyt zimno i ponuro, jak na pierwszy wakacyjny miesiąc. Zastanawiam się, czy jeszcze wrócą te czasy, kiedy wakacje były uciekaniem przed palącym słońcem i poszukiwaniem wrażeń wśród kipiących zielenią lasów i łąk. Nie mogę doczekać się swojego upragnionego urlopu. Co prawda, nie potrwa zapewne zbyt długo, ale jak mawiają, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Wszyscy narzekali na upały, które trwały raptem kilka dni i to jeszcze z przerwami.. Dzisiaj wszyscy narzekają na zimną i szarą aurę za oknem.. My Polacy narzekanie mamy we krwi.. Ciężko nam dogodzić. Wczorajszy chłodny wieczór zachęcił mnie do pracy w kuchni. Tym oto sposobem powstało pyszne ciasto czekoladowe w wersji wakacyjnej. Odrobina szaleństwa przyda się nawet w przypadku, tego prostego wypieku.


Lubię takie kontrasty. Brzoskwiniowy aromat dodał lekkości i soczystości. To mi się podoba. Trzeba poszukiwać nowych smaków, nowych połączeń, które czasami lubią zaskakiwać. Tak samo, jak wczorajsze cudownie rozgwieżdżone niebo, które było dla mnie jednoznacznym sygnałem dla dzisiejszej pięknej pogody. Niestety, okazało się, że słońce schowało się zbyt wcześnie za kłębiastymi chmurami. Na szczęście mam ciasto. Kawałeczek puszystości od razu sprawia, że niebo wydaje się być bardziej błękitne.

eM.