Pierwszy dzień lata był inspiracją do słodkich wypieków. Jestem już na takim etapie poziomu cukru we krwi, że stwierdzenie "pierwszy dzień lata, był inspiracją do słodkich wypieków", jest swoistym rozgrzeszeniem dla poczynań słodkiej kuchty. Moja głowa się raduje, kiedy niebo przypomina jedną wielką niebieską plamę, a ptaki za oknem grają, niczym najlepsza na świecie orkiestra. Co tu dużo mówić... lato to zdecydowanie moja pora roku. Uwielbiam żar lejący się z nieba. Nawet stopy wtapiające się w asfalt, podczas wymuszonych pieszych podróży, w celu załatwienia kilku spraw, zupełnie mi nie przeszkadzają. Czerwiec to truskawki. Czerwiec to wysokie temperatury i mnóstwo niewymuszonej radości, z tego, że jest. Wakacje już za kilka dni. To zabawne, jak czas szybko biegnie, nie tak dawno samemu przynosiło się świadectwo, w nadziei otrzymania jakiejś "nagrody" na wakacyjne szaleństwa. Dziś można jedynie usiąść i z sentymentem cofnąć się w czasie. To też ma swój urok. Huśtawka ogrodowa to wspaniała rzecz. Podczas popołudniowego odpoczynku, wraz z delikatnym wiatrem, przyleciała dzisiaj do mnie myśl. Jeszcze do niedawna, żyłam z przeświadczenie, że musze zrobić wiele rzeczy, być w wielu miejscach i niech przypadkiem nie ominie mnie jakaś super okazja. Każda minuta spędzania czasu, musiała być w jakiś sposób wykorzystana. Dzisiaj leżąc na tej właśnie ogrodowej huśtawce, gapiąc się w błękitne niebo, na którym nie było, nawet jednej maleńkiej chmurki, błysnęła myśl, że wcale nie trzeba żyć na dwieście procent. Że cudownie jest tak po prostu "stracić" popołudnie na nic nie robieniu, na leżeniu na huśtawce i gapieniu się w niebo. Że nic tak naprawdę się nie traci, wręcz przeciwnie, zyskuje spokój, taki wewnętrzny spokój. Było to bardzo budujące uczucie.
Puszyste muffiny z truskawkami wyskoczyły praktycznie same z piekarnika ;) długo się nie zastanawiałam, co by tu upichcić, aby nadać jeszcze bardziej pompatyczny wyraz dwudziestemu pierwszemu dniu czerwca. Udały się! Trochę się obawiałam, jak zwykle. Najpierw namieszam w miskach, zastanawiając się usilnie, dlaczego nie trzymam się przepisu.. a potem, prawie modlę do piekarnika, żeby cokolwiek dobrego z tego wyszło. Lato mi sprzyja.
Przesyłam Wam troszkę dobrego samopoczucia o smaku truskawki.
Znalazło się też jedno serduszko, troszkę niekształtne, ale pieczone z sercem 😉
Pogodnego lata!
eM.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz