22 marca 2018

Nie czekaj

Wiosna przyszła cała w bieli. Okryta puchowym płaszczem z delikatnym rumieńcem na twarzy. Ciężkim krokiem przemierzała jeszcze dość obfite połacie śniegu. Próbowała rozpychać się łokciami, lecz bezskutecznie. Blask trwał kilka minut. Mroźny powiew jeszcze zimowego wiatru nie dawał za wygraną. Fajnie obserwuje się świat zza szyby pędzącego pojazdu. Szczególnie, jeśli słońce uśmiecha się do człowieka przez barierę szklanej tafli. Wszystko wydaje się takie ciepłe i jasne. Być obserwatorem życia. Doceniać momenty. Mieć wyostrzone spojrzenie na detale. Umieć odnajdywać banały otaczającego świata i potrafić zachwycić się nimi. Proste i dość rzadko dziś spotykane. Cienie mijanych ludzi i ogromnych budynków, których zapach minionych lat unosi w powietrzu tajemnicę. Dzikie kaczki i łabędzie pływające w rzece zdane na dokarmiających. Chwilowe oderwanie od rzeczywistości. Może to miejsce, którego zapach i smak wywołują dziwne emocje. Może skomplikowana struktura duszy, że potrzebuje co jakiś czas zatrzymania. Skupienia na najdrobniejszych szczegółach. Krótkie retrospekcje przywołane kolorami nieba. I to uczucie niewiadomego. Bałagan myśli i wielka pustka. Pomiędzy serpentynami posklejanych liter przestrzeń wypełniona nicością. Trudno nazwać ten stan. Niby wygodny, ale tak naprawdę dość uporczywie uwiera. 

Uciekła gdzieś wena do słodkich fanaberii. Zima zamknęła mnie w puszce z napisem brak pomysłów i chęci do działania. Zwalam to wszystko na czas przesilenia. Troszkę też na mój bardzo sinusoidalny stan ducha. Amplituda. Czekam na wiosnę. 
Czy będzie lepiej, nie wiem. 
Nie zrobiłam dawno żadnego zdjęcia, to też o czymś świadczy...


💓
eM. 

08 marca 2018

nocna zmiana kobiet

Zima odeszła wraz z zakończeniem wyprawy na K2. Pojawiły się niewielkie przebłyski słońca. Temperatury powoli zapraszają krokusy do wystawiania swoich, jakże urokliwych pączków na światło dzienne. Wiele było zamieszania, dyskusji, często może niepotrzebnych słów, które zamiast dodać blichtru całemu zamieszaniu, wprowadziły w stan konsternacji, który rzucił cień na wielką radość, że i tak wiele odwagi, braterstwa i wielkiego zaangażowania kosztowało wszystkich to obcowanie z ośmiotysięcznikiem za plecami. No ale nie o tym. Ósmy marca, jak co roku rysuje uśmiech, na twarzach milionów kobiet całego świata. Że tak miło może być, ze tak niewiele trzeba, żeby mogło być. Bo nie o te kwiaty, czekoladki czy inne drobiazgi chodzi, a o samą pamięć czasem. Słodka kuchta oczywiście nie pozwoliła się zaskoczyć i na tą szczególną okazję przygotowała torcik czekoladowy. Gdyby podać ilość czekolady, którą zużyła do wykonania tego smacznie wyglądającego wypieku, pewnie niejedna osoba powiedziałaby stanowcze DZIĘKUJE, NIE JADAM SŁOYDYCZY! Ale kto by się przejmował ilością czekolady, kiedy dobrze wiemy, że nic tak dobrze nie poprawia nastroju i wprawia nas w stan euforii, jak właśnie ta jedyna, czarna, aromatyczna słodycz!
Wczoraj odsłuchałam kilka legendarnych kawałków i pomyślałam, że pięknie jest. Dziś zachodzące słońce troszkę maluje niebo w stylu Turnera. I to magiczne pomarańczowo - różowe światło, które wpada do pomieszczeń, jakby chciało powiedzieć, idzie wiosna. Szykuj się! Może powinnam zacząć w końcu ćwiczyć, bo jak tak dalej pójdzie, wiosenne ścieżki będą przeturlane, a nie przechodzone w wygodnych butach.. 

Tęsknie za tą soczystą zielenią!



eM.